Na rynku pojawia się również oferta przedszkoli, w których w ogóle nie używa się języka ojczystego. Oczywiście dzieci wśród siebie często rozmawiają mową rodzimą, jednak w stosunku do uczących zwracają się jedynie w języku obcym. Jaki ma to sens? Chodzi w tym wypadku o wszczepienie dzieciom codzienności obcojęzycznej, iż nie tylko w wyznaczonych godzinach albo z wyznaczonym nauczycielem rozmawiają w języku zagranicy, ale ze wszystkimi i na każdy temat.
Dzieci bardzo szybko przyswajają nową codzienność, język i sytuacje. Jakoby samoistnie uczą się czegoś, czego ich starsi koledzy w szkole uczą się na surowo i sztucznie w ławkach. Dzieci z takiego przedszkola potrafią myśleć w danym języku i nie czyni im problemów przechodzenia z języka obcego na ojczysty i odwrotnie. Potrafią się na co dzień odnaleźć w sytuacjach i reagować na nie w jednym bądź drugim języku, przy czym większości z maluchów bywa obojętne, w jakiej mowie załatwią dany problem.
Chodzi tutaj jakoby o sztuczne wytwarzanie dwujęzyczności. Ludzie dwujęzyczni pochodzą w większości z terenów przygranicznych, gdzie używa się dwóch języków często nawet zamiennie. Ludziom tym często czyni problem ustanowienie któregoś z języków za ojczysty. Od dziecka bowiem używają w życiu codziennym dwóch lub nawet trzech języków naraz.